Lipcowe słońce wpadało przez okno do pokoju pewnego rozczochranego chłopaka.
Pokój był pomalowany w odcieniach złota i czerwieni, znalazło by się parę starych mebli klatkę z sową oraz skrytka na jedzenie które James podbierał z kuchni. Chłopiec z zaciekawieniem przeglądał katalog quidditcha, w pewnym momencie odstawił lekturę ziewając ,spojrzał na zegarek ,pff pomyślał dopiero 18. W tym samym momencie przez okno pokoju wleciała piękna płomykówka z listem przyczepionym do nóżki. James Potter odpiął list i zaczął czytać.
-Mamo! Przyszedł list z Hogwartu! Będziemy musieli jechać na Pokątną!
-Dobrze Jimi! Odkrzykneła mama Jamesa.-Jutro pojedziemy kupić co ci potrzebne!
Dorea Potter pomyślała , że James dobrze sobie będzie radzić w szkole , w domu wycinał jej niejednego psikusa ,miała nadzieję że w szkole nie będzie miał równie głupich pomysłów co w domu.
-Teraz chodź na kolację Jimmiy!-krzykneła
-Idę mamo!
Dom państwa Black był miejscem pełnym przepychu, w każdym miejscu stały kosztowne ozdoby ze złota i srebra, ściany były pomalowane na srebrno-zielono.
Walburga i Orion rodziciele Syriusza siedzieli w salonie i prowadzili debatę o pojawieniu się wilkołaków oraz wampirów u wybrzeży Francji. W pewnym momencie Orion Black zobaczył list w kominku. Podniósł go i przeczytał, wziął piękne pawie pióro , kałamarz i odpisał. Spojrzał na Walburgę.
-Przyszedł list z Hogwartu.
-Syriuszu Black!
-Idę matko!
Syriusz w momencie kiedy go matka zawołała próbował opanować sztukę gwizdania, coraz lepiej mu wychodziła, kiedy był mały gwizdał co doprowadzało matkę do szewskiej pasji, zaśmiał się tym razem też zamierzał doprowadzić mamusie do wrzasku. Uśmiechnął się wzgardliwie i pogwizdując zszedł z wrodzoną gracją na dół.
-Wzywałaś mnie matko.-Powiedział i zaczął pogwizdywać.
W tym momencie Orion powiedział.
-Tak wzywaliśmy ciebie, przyszedł list z Hogwartu odpisałem już ,że wyrażamy zgodę na twoja magiczna edukację, oczywiście musisz trafić do Slytherinu, mam nadzieję ,że przyniesiesz szlachetnemu rodowi Black chlubę.
-A gdybym trafił do innego domu?
-To bzdura jesteś Blackiem i innej możliwości nie ma i NIE GWIŻDŻ KIEDY DO CIEBIE MÓWIĘ CHLOPCZE!
A Walburga rzuciła na młodego Blacka zaklęcie związanego języka.
-A teraz marsz do pokoju!
Syriusz wchodząc po schodach uznał że tym razem nie skosztował drętwoty lub jakiegoś cruciatusa jak kiedyś. Dzisiejszy dzień należy do udanych! Jutro pewnie pojadą na Pokątną, kupi sobie różdżkę i miotłę, książki przy okazji też postara się wziąć.
Rodzice Remusa rozmawiali w kuchni o swym synu, od kiedy wizytę złożył im Albus Dumbledore prawa ręka dyrektora Dippeta mają nadzieję ,że ich syn dostanie się do szkoły. Albus wytłumaczył im że paru osobom z ministerstwa magii nie pasuje żeby w szkole dla czarodziej uczył się wilkołak, wszyscy nauczyciele Hogwartu opowiedzieli się po stronie Remusa gdyż bez względu kim jest ma prawo na edukację. 5 i 8sierpnia odbędą się rozprawy sądowej w ministerstwie magii. Sędzia czyli młody Korneliusz Knot wyda wyrok.
-Remus chodź na kolację! Zrobiłam twoje ulubione paszteciki!
-Kocham cię mamo!
Odkrzyknął Blondyn o bladej twarzy zbiegając po schodach na dół, podsłuchiwał rozmowę Dumbledore'a i był szczęśliwy ,że nauczyciele Hogwartu chcą go nauczać, dla niego było to bardzo ważne po za tym chciał poznać przyjaciół i koleżanki. Gdyby jednak batalion z ministerstwem się nie udał cóż... Czekają go korepetycje z nauczycielem, podobno sam Dumbledore był chętny by mu ich udzielić. Póki co nie ma co się martwić pożyjemy zobaczymy.
-Remus zaraz ostygną!
-Idę mamo- odparł blondyn.
W pokoju chłopca o pyziatej pulchnej twarzy przypominającego szczura panowała anarchia, gdzie by się nie spojrzało leżało opakowanie po jakiś słodyczach. Tak Peter Pettigrew miał całkiem wygodne życie, matka czarownica pracowała jako recepcjonistka w szpitalu świętego Munga , ojciec był czarodziejem z związku charłaków i pracował jako dostawca w Miodowym Królestwie. Dzięki temu Peter miał stałe dostawy słodyczy. Chłopak patrzył na list który przyniosła sowa, jedzie do Hogwartu z dala od domowego zacisza, Peter był chłopcem nieśmiałym jednak kiedy czytał słowo Hogwart przechodził go dreszcz ekscytacji i lekkiego strachu.
Miał nadzieję że pozna jakiś kolegów , może nawet przyjaciół na całe życie takich którym zaufa bez względu na wszystko a którzy zaakceptują go takim jakim jest, czyli niezdarnym strachliwym niepewnym chłopcem. Rozmyślając o nowej szkole wziął do buzi fasolkę wszystkich smaków, od razu ją wypluł miała smak gluta trola.
-Pete chodź tata przyjechał!
-Idę mamo!
-Peter jak cię dawno nie widziałem-powiedział wysoki mężczyzna
-Kocham cię tato
Tak wyglądała rodzina Pettigrew, szczęśliwa, pełna miłości, żyjąca godnie, czego można chcieć więcej niż takiej rodziny?
Rudowłosa dziewczyna o intensywnym zielonym odcieniu oczu biegła potykając się o wszystko po drodze do swojego przyjaciela Severusa. Tak ona Lily Evans dostała list z Hogwartu, był identyczny do tego jak go opisywał Severus.
-Severusie Tu jesteś! Dostałam taki sam list jak mi opisywałeś!
-Mówiłem ci wiewiórko żebyś się nie martwiła. Też taki dostałem,-uśmiechnął się do niej-a co robi tutaj twoja siostra?
-Snape!-wysyczała jadowitym głosem-co to za list!? Jakiś Hogwart srogwart!
-Ppppe Petunio! Też jesteś czarownicą! Allle jak!?
-Nie chce być żadną wiedźmą!-Wściekła Petunia podarła list-Was wszystkich z tymi „czarami” na głowę powaliło! Nie jadę do żadnego zamku! Wariatka Lily!
Po tych słowach Petunia pobiegła do domu.
-Nie przejmuj się nią Lily nie jest tego warta. Niedługo przyjedzie ktoś z Hogwartu zabrać cię na zakupy! Poradzisz sobie Lily.
-Pobawimy się tym kwiatkiem dzięki któremu się poznaliśmy?
-Dla ciebie wszystko odparł Severus z uśmiechem na ustach i w głowie.
Czarnowłosa dziewczyna o pięknych niespotykanych fioletowych oczach stała osłupiała w miejscu nie wiedząc co zrobić, na oknie w jej pokoju siedziała jak gdyby nigdy nic sowa z listem w dziobie, ojciec Dorcas był czarodziejem a matka mugolem, tydzień przed narodzinami Dorcas ojciec poszedł na Pokątną opić to z kolegami, niestety w tym dniu śmierciożercy zaplanowali łowy, zabrali ojca Dorcas I paru innych czarodzieji nie wiadomo co się z nimi stalo. Matka Dorcas nie wiedziała za dużo o magicznym świecie dlatego nic córce nie mówiła. Chciała by wyrosła na „normalne” dziecko.
-Mamo! W moim pokoju jest sowa z listem!
-Na język Gargamela!-krzyknęła wstrząśnięta pani Meadowes.-Już biegnę!
-Czytam! Szanowna Panno Meadowes została pani przyjęta do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie, może pani odmówić przyjęcia do szkoły gdyby jednak pani zdecydowała się przyjechać do szkoły, w przeciągu kilku dni pojawi się jeden z nauczycieli, który zabierze panią na ulice Pokątną by zakupić wymagane przedmioty szkolne. Z poważaniem Minerwa McGonagall.
-Córciu jestem taka dumna!
-Mogę jechać prawda mamo? Proszę chciałabym się uczyć magii.
-Oczywiście ale teraz zajmij się bratem
Dumna matka spojrzała na córkę która już kołysała młodszego brata by usnął. Tak córka odziedziczyła po ojcu więcej niż widać gołym okiem. I matka była pewna ,że córce się spodoba w Hogwarcie o którym mąż czasem jej opowiadał, wytarła dyskretnie łzy cisnące się jej do oczu, i poszła szykować kolację.
Dziewczyna siedząca na łóżku przygrywała na gitarze swój ulubiony kawałek króla Elvisa, pokój był urządzony tak ,że na pierwszy rzut oka widać że właściciel pokoju jest wielkim fanem króla Elvisa. Mary McDonald pochodziła z całkiem sporej rodziny, raczej miała spore rodzeństwo gdyż miała aż 3siostry i 4 braci. Jeśli chodzi o rodziców ojciec może pochwalić się ,że pochodzi z rodu który od 6pokoleń jest półkrwi natomiast matka była czarownicą z rodu szlachetnego i budzącego respekt nawet przy nazwiskach takich jak Black,Malfoy,Lesterange,Parkinson i Crabbe i została wydziedziczona za ślub z „mugolakiem pół krwi” chodź sama nie wiedziała jak mugol jest pół krwi. Przez okno pokoju wleciał list padając dziewczynie na kolana. Odwiązała list i przeczytała.
-Mamo dostałam się do Hogwartu!
-Raczej oczywiste jeśli coś odziedziczyłaś po ojcu i mnie.
-Poradzę sobię?
-Jeśli nie będziesz zadawała głupich pytań to tak!-Warknęła matka
-Dobrze.
-Pojedziemy na Pokątną jeśli wszystko pójdzie sprawnie a ty świetnie się zaprezentujesz podczas przymierzania szat może kupimy ci sowę. A teraz do najjaśniejszej cholery uspokój braci!!!!
-Już mamo...
Gdyby miało się dać przykład rodziny bez ani jednego problemu śmiało można wskazać Pattonów. W tej rodzinie nikt nie miał zielonego pojęcia o magii i innym świecie , świecie czarodzieji. Kiedy przyszedł list z Hogwartu rodzice byli tacy dumni z córki ,że jako jedyna znana im osoba ma zdolności magiczne co czyni ją wyjątkową. Emma Patton sama była zaskoczona ,że ma jakieś umiejętności gdyż sama z matematyką fizyką i innymi bzdetami słabo sobie radziła. Mimo iż miała zdolności by mieć dobre stopnie w „zwykłej” szkole była zbyt leniwa i miała to gdzieś. Postanowiła sobie iż w nowej szkole dorośnie i weźmie się za naukę. Chodź to tylko słowa a słowa niczego nie zmienią ale cóż... Przynajmniej nie zabrakło jej determinacji by sobie to postanowić.
Uff.... Prolog skończony, to mój pierwszy post i styczność z pisaniem poza szkolnymi wypracowaniami. Notki będą wystawiane co 2-4 tygodnie i będzie miał długość od 5 do 10 stron w Wordzie . Mam nadzieję , że komuś spodoba się moja praca. Jeśli tak zostaw komentarz to zawsze zachęca do pracy dalej! Pozdrawiam serdecznie Luniak
Bardzo ładna robota! Fajnie prdzestawileś jaka atmosfera panuje w domu bohaterów. Oby tak dalej życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mam nadzieję że reszta notek też przypadnie ci do gustu.
Usuń